Ci z nas, którzy mieszkają w dużych miastach, mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, czym jest prawdziwa, całkowita ciemność – przebywamy albo w dobrze oświetlonych pomieszczeniach, albo w lepiej lub gorzej, ale jednak oświetlonej przestrzeni publicznej (drogi, ulice itp.). Jeszcze 100 lat temu nawet w dużych miastach tylko w bogatszych domach i w budynkach użyteczności publicznej stosowano światło elektryczne, a w budynkach jednorodzinnych poza dużymi miastami – nawet w luksusowych rezydencjach – właściwie się go nie spotykało. Wszędzie indziej stosowano lampy naftowe lub olejowe albo świece, które ani nie dawały aż tak jasnego światła, ani nie było możliwe stosowanie ich w takiej liczbie, by rzęsiście oświetlić dane wnętrze. Współcześnie nie dość, że w każdym domu światło elektryczne jest oczywistością, to od ok. 20 lat mamy dostęp do diod LED, które dają możliwość praktycznie dowolnego operowania światłem i rozmieszczania opraw oświetleniowych, zużywając jednocześnie znacznie mniej prądu niż tradycyjne żarówki (nawet energooszczędne). Jednocześnie są zdrowsze dla oczu niż świetlówki. Jeszcze kilkanaście lat temu ich wadą była stosunkowo niewielka jasność, ale współcześnie niewiele już ustępują żarówkom i świetlówkom.
Za pomocą przemyślanego oświetlenia można upiększyć niewyróżniającą się za dnia elewację, pokoje uczynić przytulniejszymi i zapraszającymi do spędzania w nich czasu, a ogród – zarówno duży, jak i mały – zmienić w tajemniczy, magiczny zakątek. Z drugiej strony warto pamiętać, że ludzkie oko – w przeciwieństwie np. do oka kota – niewiele widzi w ciemności i wolno się do niej przyzwyczaja, zatem tylko odpowiednio rozmieszczone źródła światła zapewnią nam bezpieczne przemieszczanie się po domu i ogrodzie po zmroku. Nie chodzi wbrew pozorom o to, by światło było mocne, bo przy zbytnim jego natężeniu w połączeniu z błędnym rozmieszczeniem opraw efekt będzie odwrotny – będziemy widzieć jeszcze mniej. Trzeba zadbać o to, by snopy światła wydobywały z ciemności szczególnie te elementy, które mogłyby stwarzać zagrożenie potknięciem lub wpadnięciem na nie.